Historia Camili i Sebastiana dedykowana wyłącznie najwspanialszej Hani, bo to właśnie dzięki niej powstał ten blog. ♥
Przeszłością?
Upływającymi sekundami, wiecznie uciekającymi przed przeznaczeniem?
A może...
Kiedyś powiedziano mi, że mogę wszystko. Uwierzyłam w te słowa, byłam pewna, że potrafię dojść do wyznaczonego celu; że wytrwam w okresie zła oraz cierpienia i nawet niepokój nie zdoła mnie zniszczyć. To było tylko złudzenie, które stało się tak realistyczne, że sama nie potrafiłam zrozumieć całej tej sytuacji. A szkoda, bo od samego początku powinnam trwać w przekonaniu, że jestem tylko nic nie wartą osobą i nie powinnam liczyć na wsparcie innych.
Rażące promienie słoneczne powoli zaczynały chować się za nadpływającymi chmurami. Zerwał się silny wiatr, zginając płaczące wierzby wpół. Wirował między domami, budząc w ludziach przerażenie. Zahaczał o niektóre okna, z impetem je zatrzaskując. Rozpętała się prawdziwa wojna żywiołów. Deszcz, o którym dawno nikt nie słyszał nagle postanowił zawitać w Buenos Aires. Zniknęła susza; tego dnia powitano niemały huragan, który powoli zaczynał niszczyć wszystko, co napotkał na swej drodze. Łamał gałęzie drzew, przewracał je na drogę, uszkadzając tym samym samochody i dachy domów. Nikt nie wiedział, dlaczego właśnie na nich zesłano tę klęskę żywiołową.
Widziała, jak porywisty wiatr niszczył cały jej dobytek, nie ratując ani jednej rzeczy. Czuła, jak po poliku spływają drobne kryształowe łzy, których nie lubiła czuć. Zamknęła oczy, nie mogła na to patrzeć. Przysłuchiwała się tylko trzaskom łamanych drzew i ulewie, która natarczywie pukała w parapet okna. Właśnie traciła wszystko.
- Camilo, przynieść ci może herbaty?
Westchnęła znacząco dając Gabrieli do zrozumienia, że wypije kubek ciepłego napoju. Naciągnęła koc jeszcze wyżej i odwróciła głowę nie patrząc już na szyby okien. W głowie szumiała jej piosenka, której tytułu nie pamiętała, jednak nie to było problemem. Usłyszała tylko dźwięk stłuczonego szkła, a potem przeraźliwy pisk matki. Zerwała się na nogi, biegnąc w stronę kuchni. Przy okazji nadepnęła bosą stopą na kawałek porcelany; zawyła cicho, trąc nogą o łydkę, by złagodzić ból. Podniosła z podłogi pozostałości po ostatniej sztuce kubka od babci, z żalem wyrzuciła do kosza i pomogła matce posprzątać zanieczyszczony blat.
Niepocieszona upiła łyk czarnej, gorzkiej herbaty ze zwykłej przezroczystej szklanki, klnąc pod nosem na niesprawiedliwy świat. Zaciągnęła rolety w dół; w salonie panowały teraz egipskie ciemności. Zajęła miejsce przy stoliku obok kaloryfera, pławiąc się w cieple od niego bijącym.
- Przepraszam - wybąkała kobieta, wyglądając zza drzwi łazienki. - Dzisiaj nie mam szczęścia. Zresztą jak zawsze...
- Nic się nie stało. - Zareagowała niemalże natychmiast, posyłając jej ledwie widoczny uśmiech. - To nie twoja wina, mamo. Przestało padać? - Szybko zmieniła temat.
Zerknęła na ogród otwierając wejściowe drzwi. Ulewa chyba postanowiła zakończyć panoszenie się w mieście, ponieważ zniknęła wraz z huraganem. Pisnęła widząc podwórko w opłakanym stanie. Szybko weszła do środka, trzaskając drzwiami. Chwiejnym krokiem podeszła do córki.
- Nie ma śladu po deszczu, natomiast nawałnica zostawiła nam niemiłą niespodziankę. No i, masz gościa.
Zostawiła Camilę samą idąc po schodach na górę. Dziewczyna poczuła tylko dotyk czyjejś dłoni na ramieniu, nie zdążyła nawet spojrzeć w tył, bo stanął przed nią i ukląkł; znajdowali się teraz mniej więcej na tej samej wysokości.
- Widziałem - mruknął, chwytając ją za siną dłoń. - Jest aż tak źle?
Podniosła wzrok. Patrzył na nią ze współczuciem, próbując wywołać uśmiech na jej twarzy; nie tym razem.
- Straciłam cały ogród, Seba, to wszystko należało do mojej babci... Ja się boję... A co, jeśli dach i... I dom też jest zniszczony?... - Plątała słowa, nie mogąc się opanować. Coś, co miało dla niej ogromne znaczenie w jednym momencie straciło swoją wartość. Ich blask się zupełnie wypalił; nie cieszył oko tak, jak kiedyś. Wiedziała, że nie odzyska wszystkiego, jednak miała nadzieję, że da się cokolwiek odratować.
Sebastian nie potrafił pocieszyć swojej przyjaciółki. W tamtym momencie był bezradny, bał się ją zranić. Zależało mu na szczęściu Camili. Gdyby tylko mógł jakoś pomóc, zrobiłby to bez wahania. Traktował ją jak swój skarb, najcenniejszy i najpiękniejszy, ale przede wszystkim - kochał ją bez opamiętania. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy po raz pierwszy zatracił się w jej oczach, lecz czuł, że razem potrafią zdziałać cuda. Na tym chyba polega miłość, prawda? Na upadaniu i podnoszeniu się z myślą, że za rogiem czekają nas kolejne wyzwania z którymi damy radę się zmierzyć, byciu przy drugiej osobie i wspieraniu w najtrudniejszych momentach życia.
- Chodź - nie czekając na reakcję pociągnął ją za rękę i zaprowadził na zewnątrz.
Nie urzekł ich widok połamanych drzew, rozwichrzonych krzewów i zdeformowanej altany stojącej w jednym z rogów ogrodu. Stracił wszystkie dawne barwy, już nie było tak kolorowo, jak kiedyś. Oboje spojrzeli w górę. Nie widzieli niczego, prócz nadal zachmurzonego nieba z którego błyskały pioruny odbijające się echem o ziemię. Nie czuła lęku, wpatrywanie w nie trzaskające niczym rozżarzony płomień ognia nie wywoływało w niej żadnej negatywnej emocji. Była już bardziej zła za to, że musi teraz pożegnać się z częścią samej siebie. Resztki wspomnień po babci Alisie miały odejść w zapomnienie, a ona tego nie chciała. Wydostała się z objęć Sebastiana i niczym motyl zwinnie i szybko pobiegła w stronę bladozłotej huśtawki ogrodowej. Poczuła krople wody na swych bosych stopach; zamoczyła nawet kawałek halki spódnicy, jednak nie zwróciła na to uwagi. Rozbujała się najwyżej, jak tylko potrafiła i zamknęła oczy. Wyobraziła sobie to samo miejsce kilkanaście lat temu. Widziała siebie, jako jedenastolatkę tańczącą wśród sadu, słyszała ciche szmery wiatru błądzącego pomiędzy nią. Czuła jego gorący powiew; przecież było lato i słońce od wschodu do zachodu nie przestawało grzać najmocniejszym światłem. Śmiała się głośno do świata, bo po to żyła. Emanowała dobrem i radością w każdej sytuacji, nie było chwili, w której zwątpiła w siebie. Zawsze gdzieś w niej drzemała świadomość, że wszystko jest takie piękne i idealne. A przynajmniej z perspektywy dziecka.
Bał się, że zaraz odleci, tak jak ten ptak, który kilka sekund temu przelatywał nad jego głową. Zatrzymał huśtawkę, otwierając przy tym jej powieki. Machinalnie zeskoczyła na dół i posłała mu uroczy uśmiech. Po raz pierwszy tego dnia. Camila nie musiała nawet otwierać ust, on dobrze wiedział, co chciała mu przekazać. Wystarczyło jedno spojrzenie kobiety i nic więcej nie miało znaczenia.
- Nie robię nic szczególnego, żebyś mi dziękowała - wyszeptał, chichocząc pod nosem. Ta tylko przewróciła oczami.
- Chodź tu. - Nakazała. Seba dość sceptycznie podszedł do jej prośby, chociażby dlatego, że nagle zrobiła się bardzo stanowcza. - No już, przecież cię nie zjem - dodała chwilę później widząc jego zmieszanie. Zrobił pięć kroków do przodu i już stał naprzeciwko Camili. Nim spostrzegł stanęła na palcach i ucałowała czule jego polik. Nagle serce przyspieszyło swoje bicie. - To za to, że zawsze przy mnie jesteś i mnie wspierasz, cieszę się, że mam takiego przyjaciela. - Zauważył, że również się speszyła, spuszczając delikatnie głowę w dół. Uśmiech jednak nie schodził z jej ust, nadal ich kąciki uniesione były ku górze. Wtulił ją do siebie, gładząc delikatnie jej zaróżowiony polik.
Pomyślał, że nie chce jej stracić.
Pomyślał też, że warto by było pomóc Camili w posprzątaniu wielkiego bałaganu.
- Nie wydaje ci się, że powinniśmy trochę pomęczyć się w ogrodzie? Wiesz, sama nie dasz rady, a ja nie chcę, żebyś angażowała w to mamę - bąknął pod nosem, ale usłyszała. Kiwnęła tylko głową, jednak nie miała zamiaru w tamtej chwili się za to zabierać.
- Dajmy sobie na dziś spokój, jest siedemnasta. Zaprosimy znajomych, co? Za godzinę przyjdź do mnie, jeśli chcesz. - Spontanicznie zaproponowała. Sebastian zgodził się. - Czekam - rzekła na odchodne odwracając się do tyłu, nawijając na palec jeden z luźnych pasm włosów; po raz ostatni rzuciła mu tęskne spojrzenie i zniknęła za drzwiami domu.
Parzyła właśnie trzy kawy. Z przejęciem czekała na przyjście Sebastiana. Miał się zjawić kwadrans temu, jednak jeszcze nie stawił się u niej w domu. Zerknęła tylko zza rogu do salonu, dziwiąc się, że jej przyjaciółka jeszcze nie uciekła w popłochu z nudów.
- Nie ma go? - Spytała głośno Ruda. Blondynka odkrzyknęła tylko, że siedzi sama i jak dotąd nikt nie pukał do drzwi. Camila musiała przenieść filiżanki do salonu, powstrzymał ją jednak męski głos.
- Zaparz jeszcze jedną, przyprowadziłem gościa.
Przez ramię ujrzała postać wysokiego bruneta zajmującego fotel naprzeciwko komody babci. Poprosiła przyjaciela, by pomógł jej zanieść gorące jeszcze kawy na szklaną ławę. Jako dobra gospodyni z uśmiechem przywitała nowego znajomego.
- Jestem Diego. - Podał dłoń kobiecie. Uścisnęła ją równie mocno, co mężczyzna i szybko przeniósł się do jej przyjaciółki. Spotkał się jednak z dezaprobatą, niechętnie przywitała się z nim, szepcząc po cichu Ludmiła, zajęła tylko miejsce na sofie i chwyciła w dłonie filiżankę z kawą. Zdążyła ledwie upić pierwszy łyk, a już usłyszała odgłos wyślizgującego się z jej trzęsącej dłoni spodka, a chwilę później naczynia wraz z zawartością. Czarna jak heban kawa znalazła swoje miejsce wśród kłębiącego się pod jej stopami beżowego dywaniku, zostawiając po sobie niemały ślad. Zaklęła pod nosem, że też to jej musiało się przytrafić. Białą koszulę przyozdobiła plama z jej ulubionego gorącego napoju, musiała jak najszybciej to sprać, bo inaczej zostanie tam na Amen. Automatycznie wstała, chwytając serwetki ze stolika i zaczęła trzeć materiał próbując sprawić, by plama zniknęła. Na marne.
- Jezu, przepraszam cię, Camilo!... - Jęknęła stresowo, trąc coraz mocniej chusteczką. Cała przesiąknęła kawą, ta natomiast ani myślała zejść z bluzki.
- Nic się nie stało - uspokoiła przyjaciółkę, podnosząc z podłogi, na szczęście, cały zestaw. Złapała dywanik z ziemi i skierowała się w stronę schodów. - Idę się tego jakoś pozbyć, zaraz wracam.
- Pójdę z tobą - zaoferował Sebastian. Oboje zniknęli bardzo szybko, zostawiając dwójkę znajomych sam na sam w jednym pomieszczeniu. Ten szaleńczo wspaniały pomysł okazał się być najgorszym dla blondynki, tym bardziej, że Diego próbował pomóc Ludmile, która, uparcie wciskała mu bajeczkę, że wszystko jest w porządku.
- Mogłabyś dać sobie pomóc, co? - Spojrzał na nią spod byka; wcale jej się to nie spodobało. Zaciągnął ją tylko do kuchni, nie miała innego wyboru. Pootwierał kilka szafek, Camila nie byłaby chyba zadowolona, że grzebiesz jej w kuchni, pomyślała. Szybko jednak usunęła natrętne myśli z głowy widząc, że jej koszula powoli zaczyna przybierać dawnego koloru. Dotknęła plamy, wciąż była jeszcze wilgotna, jednak nie aż tak bardzo widoczna, jak kilka minut wcześniej. Brunet posłał jej tylko triumfujący uśmiech, wycierając dłonie we flanelową szmatę.
- Szare mydło dobre na wszystko. - Mrugnął do niej.
- Jak mam ci dziękować? - Mimo wszystko była wdzięczna za ratunek. Teraz bardziej ożywiona, inaczej nastawiona do Diego pomyślała, że wcale nie jest taki zły.
- Cóż, dosyć chłodno zaczęliśmy znajomość, nie sądzisz?
Miał rację. Przyznała mu to bez wahania, a to wszystko z jej winy. Pokiwała twierdząco głową, zakładając za ucho jedno z pasm blond włosów błądzących ślepo po drobnej twarzy. Zaśmiał się pod nosem, a w jej głowie rozbrzmiewało tylko imię mężczyzny. Bardzo intrygujące, takie... niespotykane? Nie, to ona się z takim jeszcze nie spotkała. Mamrocze ciągle niezrozumiałe dla samej siebie słowa, błądzące w myślach. Spojrzał na nią wzrokiem wariata, jakby jej nie rozumiał. Ta tylko wykrzywiła malinowe od błyszczyku usta w coś na kształt koślawego uśmiechu i przegryzła wargę udając, że myśli.
- W takim razie, w ramach rekompensaty powinniśmy gdzieś razem wyjść. Co ty na to, Diego? - Nie musiał się długo namyślać, znał już odpowiedź. Umówili się za dwa dni w kawiarence za rogiem La Dispute, bo tam podają najlepsze na świecie ciastka wielozbożowe ze słonecznikiem do herbaty, jej ulubione, chociaż jeszcze o tym nie wiedziała. Ale on wiedział, jak ją oczarować.
Tylko pytanie, czy miał właśnie taki zamiar?
~*~
Kilka słów wstępu od Autorki: Witajcie kochani! Jeżeli znaleźliście się tu jakimś cudem, to na samym początku muszę Wam podziękować. Bez niektórych - i oczywiście - wspaniałej Hani, która od jakiegoś czasu męczyła mnie (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) o Semi; ten blog by nie powstał. Ale jest. Miałam poprzestać na TEMITEMC i nie wracać już do pisania oprócz Juntosa, jednak moje plany troooszeczkę się zmieniły. Czy się cieszę? Na pewno. Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem szczęśliwa, że nadal mogę robić to, co kocham. Przyznam szczerze, że długo myślałam nad założeniem tego bloga, planowałam go ponad miesiąc.
Rozdział stosunkowo krótki, jednak nie chciałam na początku przynudzać swoimi nudnymi zdaniami, nawet ja bym zasnęła. ;p W zakładce Menu są "Bohaterowie", polecam skierować się tam, wszystko (chyba) opisane, kto, co i jak. Oprócz Camili i Sebastiana są również postacie Diego i Ludmiły, chciałam jakoś "ubarwić" historię, dlatego dodałam kilka (nie)zbędnych osób, a w praniu zobaczę, czy udało mi się rozwinąć bardziej ich wątki i nie przyćmić głównych bohaterów, heh. :)
Czy zostało mi coś jeszcze do powiedzenia? Gdyby jednak, edytuję post, ale na dziś... To wszystko.
Dziękuję jeszcze raz, za każde wejście, przeczytanie i komentarz.
Kocham Was, Słoneczka! ♥
Karolina
Miejsce! <3 Muahaha <3
OdpowiedzUsuńJestem pierwsza, buahahah! <3 I widziałam wygląd bloga wcześniej! I wiedziałam, że będziesz miała nowego bloga wcześniej! Tak, muszę się pochwalić, jakiś problem? ;> xDD
UsuńWgl, Semi to nie jest jakaś moja supernajukochańszaloveforever para czy coś, nie przepadam za Wiewiórą ogólnie, ale w Twoim wydaniu wszystko jest genialne, przecież wiesz ;>
Nie mogę nic powiedzieć o rozdziale, prócz tego, że mi się podobało! Ba, nawet bardzo! <3 Chyba bardziej niż tamta historia, powiem szczerze ;o Cami i Sebuś przyjaciele? No typowe xD Diemila? ;o Fajnie! *O*
Czekam na kolejne wspomnienie i życzę duuużo weny! <33
~ Maja/Hasy/Twoja mami <3 xD
zapowiada się ciekawie <333
OdpowiedzUsuńNie miałam przyjemności czytanie twojej twórczości poza JSM, więc chętnie tu zostanę ;)
SEMI!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPodobno, jak ktoś stawia więcej niż trzy wykrzykniki, to ma jakieś zaburzenia psychiczne, no ale trudno, mama się zgodzi.
UHUHUHUHUHUHU, no nie moge, no!
Ja tu sobie czytam książkę od matmy (dobra, nie czytam, raczej udaję), piszę rozdział, słucham muzyki, piszę z koleżanką a ty tu nagle mi wyskakujesz z blogiem, aww! Ty sobie nie wyobrażasz ile razy odświeżałam dzisiaj tego bloga z nadzieją, że już go otworzyłaś, huehuehueehue. :D
Dobra, dobra, wiem, moje komentarze są beznadziejne, bo w ogóle nie umiem ich pisać, ale.... Semi!
Dobra, zacznę od początku bo już nie moge, no...
Cami, no, co ty gadasz, jesteś wspaniała, no, Karo, przemów jej do rozumu, noo.
I w ogóle, cooooooooo, jaki huragan, no, coś ty zrobiła z BA, nie masz serca, pff ;(
Ale weź, kawy nie lubię, no ale działa na podryw, o tak.
SEMIIII! Znowu Semi, jak ja ich kocham, i w ogóle, słodcy są jako przyjaciele. Seba i Diego przyjaciółmi? I Cami i Lu? łohohoh, nie spodziewałam się.
No i Diemiłka, aw! Boże, kocham ich tak bardzo, że brak słów.
Ale gdyby się tak zastanowić, kocham wszystko, co napiszesz, bez wyjątku.
Jesteś niesamowita, naprawdę.
Moje komentarze są kiepskie, wiem, ale musisz mnie znosić, wybacz.
Czekam na kolejny rozdział, i pisz go szybko, bo zżera mnie ciekawość! <3
Życzę weny i wspaniałych pomysłów, ahahaha.
Ubóstwiam Cię,
Vicki - ta niezrównoważona wariatka, z którą musisz się zadawać.
Camila i Sebastian? Semi?
OdpowiedzUsuńKiedy pojawiłam się tu po raz pierwszy, powitał mnie pięknie wykonany nagłówek. Szablon autorstwa Sary, tak? Nie mam pojęcia, jak ona tego dokonuje, ale naprawdę zna się na grafice. Cóż, zapewne osiągnęła to ciężką pracą, ćwiczeniami, nauką, itd. Należą jej się szczerze gratulacje.
A opowiadanie? Zapowiada się intrygująco. Cieszę się, że postanowiłaś rozwijać się poza JSM. Brakowało mi twoich, i tylko twoich historii. Składających się z rozdziałów, łączących wszystko w spójną całość.
Popieram wypowiedzi moich poprzedniczek. ♥
Hej, Karola, kochanie ♥
OdpowiedzUsuńJa od razu, jak tylko zobaczyłam tego bloga, wiedziałam, że go pokocham - to było nieuniknione, oczywiście. Semi. główną. parą! ♥ Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Tak dawno nie czytała bloga, który byłby poświęcony wyłącznie im, chyba od czasów bloga naszej Haneczki <3 I wiesz, dobrze, że Cię trochę pomęczyła - przynajmniej od teraz widnieje w sferze blogowej nowe cudo, i czego tu chcieć więcej? Jeszcze tylko Diemiły, która - popatrz, o! Jest *O* Ty chyba chcesz mnie zabić, przyprawić o zawał, serio XD Już wiem, że będę czytać - nie ma nic bardziej pewnego, komentować - a trzeba Cię zachęcać, a ja zgadzam się z trafnym zdaniem, że komentarze jednak karmią Wenę ^.^, podziwiać - o tak! ♥
A co na temat rozdziału pierwszego? Wspaniały! Nic dodać, nic ująć. Twoją Camilę już zdążyłam polubić, jest taka... inna? Ale oryginalna, kochana, trochę zamknięta w sobie, lecz wśród znajomych... radosna, szczęśliwa. Przykro mi z powodu tego, co ją spotkało ;c Ten ogród wiele dla niej znaczył... Ale trzeba iść dalej, prawda? A ona ma przy sobie Sebę - takiego ktosia, który ją poprowadzi, obroni - zawsze. Uwielbiam ich przyjaźń! Ale czy tylko przyjaźń? ;>
A co do Diemiły: Pierwsze spotkanie, no matko! Jak dobrze, że Sebastian go przyprowadził, należą mu się oklaski ;D Na początku, nie było zbyt kolorowe, a jednak... przekonał ją do siebie <3 A jakże! Przecież to Diego, jajsdfkgkhkas. A Lu zaproponowała wspólne wyjście, jestem w niebie! Nie schodzę! A kysz! -.- Zostaję ;c ♥ Ciekawi mnie tylko, czemu po zapoznaniu była tak nerwowa, że aż wylała kawę... ;> Cóż, to pewnie ten jego urok osobisty, hahhaha.
No nic, Karolciu, pięknie i tyle. Czekam na rozdział kolejny, przepraszam za tą pozbawioną sensu papkę, takie to krótki i nijakie, no ale... Chociaż jest :)
Kocham Cię, wiesz?
Edyta vel Edzia vel Nawalona - co chcesz! XD ♥
PS: Piękny szablon - zwłaszcza nagłówek *O* Sarna taka zdolna, no... XD
Witam serdecznie moją kochaną panią Karolinę! ♥
OdpowiedzUsuńPrzybywam tu do Ciebie, na nowego bloga (askdgbadi, nowy blog Karoliny >>) by zaszczycić Cię moim pożal się Boże, marnym komentarzem ;> Ale lepiej przeczytać ,,coś'' (bo to coś to cudowne coś <3) i skomentować zarazem niż lenić się, siedzieć niemalże cały dzień na twitterze i nołlajfić w najlepsze, o! ;>
Postanowiłam wziąć się dzisiaj za siebie (oby tak dalej Martyna!) i po nadrabiać blogi z violetty. (no i echo naszych słów - ale to już sfera potterowska, haha ;>)
A więc jestem tu! Od twojego bloga zaczynam nadrabianie, więc zacieszaj mi amor, haha <3
No to może... a tak! Na ,,początek'' chciałabym Cię przeprosić. Moje nieskomentowanie i nieprzeczytanie Epilogu, zakończenia twojej drugiej historii, było godne egoizmu z mojej strony. Zamiast kopnąć tego lenia w tyłek ja się z nim obijałam :( Słowo przepraszam zapewne nie zmieni nic, ale chcę byś wiedziała, że źle postąpiłam. Spróbuję jakoś to zmienić, poprawić się, czytać systematycznie czy coś choć może to być trudne jeżeli chodzi, że zaraz początek roku. Ale.. czego się nie robi dla Was, dla Ciebie! ;> (ta emotka jest zajebista, haha XD) A więc postanawiam jakoś ruszyć tyłek i regularnie (jeżeli sytuacji się nie powtórzy) czytać i komentować blogi violettowe ;>
A, zapomniałabym napisać. Chciałabym Ci równie podziękować za ciepłe słowa skierowane pod moim adresem pod Epilogiem. Dziękuję, misiu i równie Cię przepraszam! ♥ Też kosiuniam, hihi x
No to ja tu gadu-gadu, pierdu- pierdu etc., a nie przeszłam nawet do tej publikacji i w ogóle ^.^
Zaczynamy? Zaczynamy. :)
Moje Słoneczko zwane powszechnie Karolina aka Karolinka aka Karolcia aka Karola aka Karo i tym podobne! xd ;> Jesteś zdolną osobą, nawet nie wiesz jak bardzo! x (ten komentarz to jakiś misz-masz, haha XD Plątanina ;>)
Rozdział świetny! Taki Karolinkowy, hihi <3
A więc..
Semi jako przyjaciele, piękniaście. ^.^ [tworzę nowe przymiotniki, jak słodko. Facio lub Facia (nie pytaj XD) będzie ze mnie dumny/a, mru mru ;>] Ale to przecież wiadome, że niedługo coś zaiskrzy, musi - prawda? (albo już zaiskrzyło o.O Seba, twoje uczucia do Camili widzimy na kilometr, haha xd)
Camila, składam szczere ogrodowe kondolencje z powodu ogrodu :( <3 Trzymaj się, Słoneczko. Najlepiej Sebastiana. Za rączkę, hihi.
Diemiła od początku taka mrał, haha ;> Lu upuściła filiżankę z kawą, dobrze, że się nie oparzyła, bo by było nieprzyjemnie. Ale wtedy pewnie Diego by wszystko naprawił i złagodził, haha. (no i co, że znają się od paru minut, pf XD to nie zmienia faktu, że by nic nie zrobił ;>)
Czyli za dwa dni idziemy na kawkę z Diemiłą, okey dokey haha x (ja bym wolała herbatkę bo chyba nigdy nie piłam kawy tak.. no całej, haha XD tak, nawet zbożowej XD chyba XD wolę herbatkę, hihi ;>) Nie no, dobra - dajmy im trochę się poznać, choć przecież Diegito to (jeszcze tego nie wie, ale tak będzie XD) jej przyszły chłopak, życie etc. ;> XD Prywatność for Diemiła, tak tak! ♥
Szablon śliczniasty, Sara zdolna! :) (jestem. miszczu. w. wymyślaniu. nowych. przymiotników. ofc. :") *pociąga nosem*)
No więc życzę Ci masy weny i byś ciągle nas zachwycała! x
Gratuluję z założenia nowego cuda, do następnej wspaniałej notki, Gwiazdko! ♥
ps: chyba coś mi nie wyszedł ten/wyszła ta komentarz/opinia, ale no - mówi się trudno! ;> Może później będzie lepiej! ;>
ps #2: Haneczka na pewno jest dumna z Ciebie, tak jak My. Piękna dedykacja dla niej, postarałaś się misiu. ♥
ps #3: za nienapisanie czegoś serdecznie przepraszam ;c ♥
ps #4: czwórka to genialna liczba, więc ten ,,pe es'' też będzie genialny, haha! :) XD Kocham Cię, Karolina x (jakbyś nie wiedziała c'nie, haha XD)
ps #5: em, to ostatni XD a więc.. dziękuję, że powróciłaś ;> ♥ uśmiech! <3
M. x
Cześć, wpadłam na Twojego bloga przez kompletny przypadek :D No, ale w końcu tu jestem iii ....
OdpowiedzUsuńTwój blog jest genialny !
Szablon cudo !!!
A ten post jest świetny.
Pisz dalej i życzę więcej weny :**
Do następnego :)
Karolinko, Karolciu, Karoluś <3
OdpowiedzUsuńTy dobrze wiesz, jak ja zareagowałam. Zaczęłam płakać, nie chciałam nawet przestawać. Wiedziałam, że będzie to zbyt trudne… Ja już sobie nawet odpuściłam, chyba zauważyłaś. Po tym moim - „w pozytywnym tego słowa znaczeniu” xD – męczeniu Cię jakoś się udało. Muszę stosować to częściej u ludzi. Może założę w przyszłości taką firmę? Będę marudzić u jakichś ludzi aż coś osiągnę, a oni będą mi za to płacić! Powiedz, że to niegłupie. ;> Kurde, to chyba moja nowa pasja!
Wiesz, że ja wciąż nie wierzę w to, że jesteśmy rówieśniczkami? O.o To niemożliwe… Piszesz w tak dojrzały sposób, jakbyś miała to w małym palcu. I masz. Nie wiem, jak to robisz, ale każda rzecz, którą napiszesz jest pełna tak prawdziwych i szczerych uczuć. Wszystko, każde słowo jest pełne takiej magicznej aury, która dodaje wszystkiemu wspaniały klimat. Potrafisz sprawić, że każdy drobiazg idealnie pasuje do całej reszty, co dla mnie jest bardzo ważne. W tym rozdziale nie było takiego nieprzyjemnego chaosu. Wszystko było do końca perfekcyjne. Pełne takiego blasku, którym przepełniona jest ta historia. Napisałaś coś tak wyjątkowego, tak wzruszającego…
Historia Camili i Sebastiana wydaje mi się jednocześnie taka prawdziwa i bajkowa. To normalne? Chyba nie, to Twoja wina – oszalałam z miłości do tego bloga. W ich relacji jest wszystko co ważne: prawdziwość, wierność, chęć pomagania drugiej osobie i miłość. Czy jednak jest to miłość przyjaciół, czy może coś więcej. Ja wiem, że więcej, znacznie więcej. Ten ogród bardzo wiele znaczył dla Cami. A Seba – tak jak zawsze, jak mniemam – chciał jej pomóc. To jest piękne w przyjaźni, prawda? Miło jest mieć kogoś, kto bez względu na wszystko pomoże. Kogoś, kogo nie interesuje, w jakiej sytuacji aktualnie jesteś – on i tak jest przy Tobie. Oni są tacy kochani… I jeszcze moment, gdy Camila złożyła na jego policzku (szkoda, że tylko policzku. ;c Póki co…) Sebastiana pocałunek. <3 Jejku, to było wspaniałe. I mogłabym to czytać wieeele razy (co już oczywiście zrobiłam) – za każdym razem wszystko będę przeżywać tak samo, każdy fragmencik, każde słówko. Wiesz dlaczego? Jest to jedna z opowieści, którą po prostu trzeba przeczytać po raz kolejny. Trzeba i koniec. Nie można tego nie chcieć. Nie można nad tym zapanować. Ale ja takie opowieści kocham najbardziej.
Jest także fragment Diemiły. Jezu, Karolinko, wybierasz same najlepsze pary na tego bloga. *0* Ich spotkanie było takie urocze, takie kochane. Ludmiła ma rację – musi zrekompensować Diego ten chłodny początek… ;> Szykuje się świetne spotkanie, oj, szykuje się. Już nie mogę się go doczekać. I wiem, że wymyślisz coś niesamowitego – jak to zwykłaś zawsze robić. Kurczę, nawet nie wiesz, jak zżera mnie ciekawość dotycząca następnego rozdziału! Chciałabym już móc go przeczytać, w tej chwili… Ale nie, muszę czekać. W końcu… niespodzianki są najlepsze. :D Ale wiesz, jakby Cię znów jakoś korciło to ja chętnie wysłucham wszystkiego… ;>
Kochanie, przepraszam, że przybywam tutaj teraz – miałam być w dniu dodania, ale… Wiesz, jak było – mówiłam Ci wszystko. Ale musiałam jeszcze raz przeprosić, bo jest mi głupio. :C
UsuńPowiem jeszcze, że Twoja playlista jest niesamowita. Teraz tylko pozostaje mi jej słuchać i słuchać. :D I uwierz, często będę zaglądać na tego bloga. Chociażby po to, żeby posłuchać muzyki. Choć to poniżej znacznie bardziej mi się podoba – bo jest Twoje. <3 Nawet jeśli nie będę zostawiać zbyt komentarzy – jestem podła, przepraszam – wiedz, że czytam od razu, gdy zobaczę, że dodałaś. Inaczej bym nie potrafiła, naprawdę. I mam jeszcze jedną prośbę – następnym razem, gdy będziesz tworzyć playlistę, sama wszystko zaśpiewaj. *__* Jezu, to byłoby przepiękne. Ja już ją chcę. <3
Muszę także dodać, że Twój szablon bloga jest genialny. O nagłówku nie wspomnę… Sara przeszła samą siebie. Jak widać wszystko na tym blogu jest perfekcyjne. ^^
Karolinko, jestem z Ciebie bardzo dumna – tak jak napisała Martyna. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Jak już napisałam – zaczęłam płakać. Nie potrafiłam inaczej. Wszystko mnie tak wzruszyło. Tak strasznie się cieszę, że się znamy, wiesz o tym? Tak wiele dzięki temu zyskałam. Tak bardzo mi we wszystkim pomogłaś… Nie wiem nawet, w jaki sposób mogłabym Ci za to podziękować. Jesteś wspaniałą osobą i aż nie chce mi się wierzyć w to, że w ogóle chcesz ze mną pisać. Dziękuję Ci za każdą rozmowę. Kocham Cię, najbardziej. <3
Jeszcze raz bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję. Jesteś najlepsza, wiesz?
Twoja Hania
Jej! Pierwszy raz wczoraj weszłam na Twojego bloga i od razu sama zechciałam założyć swojego!
OdpowiedzUsuńSemi!!! Super, okropnie uwielbiam tę parę! Bardzo fajnie, że jest taki blog. Lubię też Diemiłę, może nawet bardziej niż Fedemiłę? Nie wiem, może... W każdym razie twierdzę, że Twój styl pisania jest idealny! Nigdy nie czytałam czegoś tak dobrego. Ta Carmen Elizabeth ma ogromny talent do szablonów, naprawdę! Nie znam jej ale przekaż ode mnie, że jestem zachwycona jej pracą. Pisz tak dalej, będę tu zaglądać codziennie! Chciałabym mieć taki talent, ale ja go chyba nie mam :(
Ps: Wybacz mi, że Ci spamuję, ale zapraszam do mnie -> http://violettastory3.blogspot.com/ chyba nie jestem na tyle dobra w pisaniu, żebyś weszła na mojego bloga a tym bardziej skomentowała, ale byłabym zaszczycona :)
Ps x2: Jeszcze raz mówię, że masz wielki talent!
Świetny rozdział, jestem ciekawa, jak rozwiniesz relacje Semi i Diemiły :)
OdpowiedzUsuńTwój blog został dodany do spisu blogów o Violetcie na moim blogu! Pierwszy post z udziałem Twojego opowiadania: http://vilu-spis.blogspot.com/2014/09/1-12-bede-zawsze.html Zapraszam również do głosowania na blog miesiąca (TWÓJ BLOG ZOSTAŁ NOMINOWANY!): http://vilu-spis.blogspot.com/p/blog-miesiaca.html Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
Cześć, ponownie przybyłam, by Ci coś zaproponować, ale oczywiście jeśli nie masz czasu lub ochoty, nie musisz się zgadzać :)
UsuńChciałam Cię zapytać, czy mogłabym z Tobą przeprowadzić wywiad? Dotyczyłby on Twojej działalności na bloggerze, tutejszych koleżanek jak i samej Violetty. Jeśli zgodziłabyś się, proszę o odzew w odpowiedzi tego komentarza lub ewentualnie w komentarzu na moim blogu: http://vilu-spis.blogspot.com/ Wtedy napiszę do Ciebie na maila, z garstką pytań. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :)
O matko, tak mi wstyd. Nawet nie zajęłam sobie miejsca (co i tak jest straszne, no ale byłam tutaj wcześniej i obiecałam sobie, że wrócę, by skomentować twoje nowe dzieło, a nawet nie zostawiłam po sobie jednego, krótkiego zdania). Być może się zrehabilituję, chociaż nie mam za wiele czasu.
OdpowiedzUsuńKarolina... naprawdę, nie wiem co powiedzieć. Z każdym kolejnym twoim krótszym, czy dłuższym dziełem mnie zaskakujesz, oczywiście pozytywnie. Masz naprawdę ogromny talent i tak umiejętnie dzielisz się nim z nami, pokazując najpiękniejsze historie stworzone przez twoją wyobraźnię.
Powitałaś nas na nowym blogu, jestem naprawdę bardzo, bardzo szczęśliwa, ponieważ, jak to mówią (a jak nie mówią, to powinni), opowiadań Karoliny nigdy dość. Zdążyłam się za nimi bardzo stęsknić.
Cóż, od czego zacząć? Może tak - przede wszystkim, para, która wybrałaś do tego opowiadania i której wizerunek zdobi piękny nagłówek jest wyjątkowa, gdyż mało osób decyduje się pisać o Semi. To oczywiście ogromny plus, bo uwielbiam oryginalne historie, które nie opierają się tylko i wyłącznie na słodkiej Leonetcie. W tej historii widzę o wiele więcej, obok twojego ogromnego talentu i pasji, jaką wkładasz w tworzenie, przemyślany temat, świetną fabułę, której zalążek pozwoliłaś nam poznać oraz cudownych bohaterów. Zaczęło się naprawdę pięknie, choć nie słodziutko i sielankowo, ale pięknie i jestem pewna, że będę zaglądać tu codziennie w poszukiwaniu nowego rozdziału.
Jejku, wybacz, nie mam pojęcia, co więcej dodać. O, oprócz tego, że widzę tu jakieś przebłyski Diemiły, co również jest cudowne.
Jak ty to robisz, że wszystko wychodzi Ci tak wspaniale?
Karolina, jesteś ze mną praktycznie od początku, a twoje komentarze zawsze podnosiły mnie na duchu. Wiem, że nigdy nie uda mi się odwdzięczyć, ale spróbuję choć w małym stopniu zmniejszyć ten dług wdzięczności. Jesteś naprawdę wspaniała, nie tylko jako pisarka, ale również jako osoba. Zazdroszczę ci chęci, pasji i serca, jakie wkładasz we wszystko, co robisz.
I znów mi wstyd, bo nie wiem, co dopisać. Załóżmy, że "najbardziej poetyckie jest to, co nie może być spisane", czyli wszystkie uczucia, które wiążę z tobą i twoimi opowiadaniami. Jesteś jednym z moich największych mistrzów!
Uwielbiam cię.
xx