niedziela, 30 listopada 2014

Wszyscy jesteśmy zwycięzcami.

Witaj.
Powinnam bardziej się postarać z powitaniem. W sumie to... jest ono chyba ostatnim. Tak, nie mylisz się. Przyszłam się pożegnać, by nie zostawiać bez słowa wszystkiego, tak, jak zrobiłam to wcześniej. Minęło dużo czasu, zanim podjęłam tę decyzję. Nie jest ona łatwa, ale... Zdecydowałam, że kończę z pisaniem. Tak bardzo dramatyczna ja. W sumie to chciałam Ci podziękować za to, że odwiedzałaś moje blogi, czytałaś opowiadania, spędzałaś czas ze mną i pomagałaś, gdy wena znikała. Każda z Was przyczyniła się do rozwoju mojego, jak i tego, tudzież poprzedniego bloga. Dziękuję za to, że byłaś. Nie uciekłaś, nie zostawiłaś, a nawet jeśli, to zapadłaś mi na długo w pamięci.
Tutaj powinnam wstawić coś w stylu: zdobyłam xxx komentarzy, xxx wyświetleń etc., ale nie na tym moja wypowiedź polega.
Wena całkowicie zniknęła. Ta iskierka, która kiedyś żarzyła się w moim sercu, i którą Natalka próbowała na nowo rozpalić dzisiaj zdmuchnięta nie nadaje się, by inni mogli na nią patrzeć. Również brak czasu nie pozwala mi na więcej niż wszystko, co muszę zrobić do szkoły. To nie najlepsze wytłumaczenie, ale niczego nie potrafię zmienić.
Wiem, że zawiodłam wiele osób, w tym Hanię, dla której ten blog powstał. Przepraszam Cię, Gwiazdeczko.
Przepraszam również tych, którzy czekali na odzew z mojej strony.
Póki co nie mam aska, na gg również nie wchodzę, ale jeżeli macie do mnie jakąś sprawę/chcecie popisać, to piszcie na gadu: 24941109, pewnie wejdę i odpiszę.

Więc... jak ja się żegnałam?
Ach, tak.
Kocham Was.
I nigdy o Was nie zapomnę.
Karolina.

6 komentarzy:

  1. Aniołku, chciałabym zostawić po sobie ślad. Nie potrafię napisać nic sensownego, wszystkie słowa tak jakby umarły. Wiedz, że jest mi bardzo przykro, lecz doskonale cię rozumiem. Twoje odejście to ogromna strata dla bloggera, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy, tak? Dziękuje ci za to, że mogła podziwiać twoje zdolności pisarskie. Powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże...
    Znaczy, przepraszam.
    Szanuję twoją decyzję, ale po proatu tak strasznie mi smutno.
    Wybacz, że nie komentowałam, ale czytałam wszystko.
    Dziękuję ci za wszystko, co kiedykolwiek dla mnie zrobiłaś.
    Nie ma, nie było i nigdy nie będzie na bloggerze drugiej takiej cudownej osoby jak ty.
    Życzę ci wszystkiego najlepszego, bo na to wszystko zasługujesz.
    Eh, nie mam pojęcia co dalej...

    Pozdrawiam cię bardzo, bardzo, bardzo serdecznie

    Fanka.

    xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Przychodzę z totalnym opóźnieniem, za co Cię bardzo, ale to bardzo chcę przeprosić. Byłam głupia. Myślałam, że te całe violettowe opowiadania będą trwały wieczność, gdy nagle jedno z lepszych się zakończyło. Nie wiem, co napisać. Będę tęsknić za Semi, Diemiłą i za wszystkim, co chciałaś nam przekazać pisząc na tym blogu (na poprzednim również). Kochana, życzę Ci sukcesów w życiu i... To chyba tyle. Nie wiem, co mam jeszcze napisać.
    Twoja imienniczka. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, kochana.
    Ekhm, kiedy ja tu coś ostatnio komentowałam? Matko, aż mi wstyd, haha. Ale to nie jest zbyt ważne, nie... Bardzo mi smutno, wiesz? Ten koniec też mi się nie podoba, na ogół ich nie lubię, ale... Kim jestem, by Cię zatrzymywać? To Twój wybór - wyłącznie. A ja i tak cieszę się, że byłaś z Nami - tyle czasu, raczyłaś swoim talentów, pomysłami. Dziękuje. I cóż, życzę Ci wszystkiego, co najlepsze. Zwłaszcza, że święta się teraz zbliżają, o! Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wrócisz do pisania, może nie tutaj, nie o Violettcie, ale - dla siebie. Bo chyba to kochasz, kochałaś? No nic, dziękuje, że byłaś, że mogłam sobie poczytać, pokomentować, choć nie robiłam tego zbyt często. Za niedługo wejdę jeszcze raz i skomentuję "Demony", gdyż wcześniej, przez moją nieobecność - nie miałam okazji. Może już nawet tego komentarza nie zobaczysz, ale - po prostu, chcę.
    Teraż - żegnam i ściskam,
    Edyta vel Nawalona - pamiętasz? ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj, kochana.
    Ugh, jestem zła na siebie. Później już się chyba nie dało, wybacz. Trafiłam tutaj zaledwie kilka dni temu i strasznie ubolewam, że nie było mi dane pojawić się wcześniej. Wchłonęłam Twoje publikacje, zamieszczone właśnie na tym blogu praktycznie w ciągu nie całej godzinki i zrobiło mi się cholernie smutno przez to, że nie ma niczego więcej, a Ty postanowiłaś odejść. Nie jestem pewna czy ten komentarz będzie zawierał ziarenko jakiegokolwiek sensu, czy go przeczytasz i czy Ci się spodoba. Wiesz muszę Cię jednak uprzedzić, że nie umiem pisać komentarzy. W moim przypadku zawsze kończą się one wielką klapą.
    Rany julek, nie masz nawet pojęcia jaką mam teraz pustkę w głowie, ach. Widać, że wlałaś masę emocji i uczuć w tą historię. Była i swoją drogą nadal jest tak rzeczywista i realna, że aż niemożliwa. Sebastian i mój kochany rudzielec, jedno z połączeń, które wręcz ubóstwiam całą sobą. Zawsze ich lubiłam, choć zestawienie wybuchowej Cami i Brazylijczyka w kolorowych portkach również przypadło mi do gustu. Pisałaś również o Diemiły, ach. Ta dwójka, to dopiero jest wspaniała! ;D Opisywałaś wszystko szczegółowo, co dało jeszcze większą magię. Idealnie dopracowane każde słowo, zdanie. Wszystko zagrane w całość. Twój styl pisania jest bezbłędny. Masz ogromny talent pisarski, ale wiemy już to wszyscy. ;)
    Jednak postanowiłaś zakończyć tutaj swoją przygodę. Dziękuję Ci, że mogłam przeczytać Twoje wspaniałe prace. Jestem Ci za to bardzo wdzięczna, aniołku. Jesteś osobą, która w blogowym świecie zawojowała niejedno serce. Ja Cię podziwiam, czapki z głów! Serio, mówię serio. Niestety, nie potrafię opisać tego, jak bardzo ubolewam nad końcem tego wszystkiego. Zawsze będę Cię podziwiać. Trzymaj się! ;*

    OdpowiedzUsuń